Bernardyny postrzegane są często jako wyjątkowo przyjazne psy. W książce zatytułowanej „Cujo” król literatury horroru próbuje nas jednak przekonać, że pozory mogą mylić.
Spokojne miasteczko
Nie licząc pewnego zwariowanego policjanta, który jakiś czas temu terroryzował miasteczko, Castle Rock było bardzo spokojnym miejscem. Do czasu. Cujo – który na początku niczym nie odbiega od stereotypowego bernardyna – stopniowo zaczyna jednak wariować, przez co wielu mieszkańców miasteczka może stracić życie. W dodatku ich problemy życiowe nie wynikają tylko i wyłącznie z tej przyczyny.
Stephen King nie po raz pierwszy na miejsce akcji wybiera Castle Rock, więc miłośnicy jego twórczości na pewno ucieszą się z takiego stanu rzeczy. Chociaż „Cujo” swoją premierę miał 1981 roku, to książka w ogóle się zestarzała. Czytelnikowi może się jedynie rzucić w oczy brak telefonów komórkowych (które mogłyby całkowicie odmienić przebieg wydarzeń), jednak po za tym cała zaprezentowana w książce historia mogłaby równie dobrze wydarzyć się w roku obecnym.
Cujo wciąga
Powieść Stephena Kinga wciąga i może spodobać się nawet tym czytelnikom, którzy nie mogli przebrnąć przez inne dzieła tego amerykańskiego pisarza. W „Cujo” większość rzeczy można wytłumaczyć w sposób racjonalny, co wcale nie oznacza, że stają się one przez to mniej straszne. Jak przystało na Kinga, czytelnik nie otrzymuje czegoś krótkiego – „Cujo” wydany przez wydawnictwo Prószyński i S-ka liczy sobie ponad 400 stron.
W książce pojawia się także wątek zdrady, który nie jest zbyt często wykorzystywany pisarza. Ci, którzy znają twórczość mistrza rozpoznają natomiast takie motywy jak chociażby bezbronne dziecko, któremu zagraża zło.
Cujo
Stephen King
Prószyński i S-ka