Piąta pora roku to jazda bez trzymanki, jeśli chcesz ją przeczytać to zapnij pasy i przygotuj się na zło, które na pewno nadejdzie…
Gdy aura na zewnątrz jest jakaś przejściowa, pozbawiona nazwy i tożsamości to i życie kryminalne w Linköpingu zdaje się być bardzo spokojne i wyczekujące. Od zimy policja nie prowadziła żadnej sprawy, więc Malin Fors szuka dziur w nierozwiązanym śledztwie Marii Murvall. Niespodziewanie natrafia na podobny przypadek, a potem wszystko toczy się szybko, za szybko… Sprawa zaczyna nabierać tempa, ale ma też mnóstwo rozgałęzień prowadzących do społecznych elit, którym włos z głowy nie może spaść.
Mons Kallentoft napisał powieść pełną brutalności wobec kobiet, ale wypowiada się w niej ustami kobiet. Krzyczy ich ustami o przemocy i patologiach w rodzinach, handlu dziewczynami i głupiej, bezsensownej żądzy. Tym razem kobiety zawierają sojusze i wraz z, w miarę poukładaną, Malin Fors dochodzą do prawdy.
Dziękuję wydawnictwu „Dom Wydawniczy REBIS” za przesłanie książki do recenzji.