Syf i kropka

Millenium film szwedzki Możliwość komentowania Syf i kropka została wyłączona 75

Pisałam niedawno, powtarzając niemłodą już zresztą tezę, że kobiece doświadczenie opisywane jest w naszej literaturze często przez pryzmat choroby. Zachowania o charakterze autodestrukcyjnym, zaburzenia odżywiania, uzależnienia czy depresja są popularnym narzędziem konstruowania kobiecej podmiotowości m.in. w tekstach Drotkiewicz, Dymińskiej, Dziewit-Meller, Gretkowskiej, Halber, Hałas, Fiedorczuk, Masłowskiej, Pustkowiak czy Rejmer. Dolegliwości na pograniczu somy i psyche, będące często skutkiem szeroko rozumianego urazu, są zarówno punktem wyjścia kobiecych opowieści, jak i elementem organizującym porządek ich wypowiedzi (fragmentaryczność, dygresyjność, nielinearność), na co wskazywała już Ewa Krasowska w opublikowanych na początku lat 90-tych „Kilku uwagach na temat powieści kobiecej”. O somatyczności literatury kobiecej napisano zresztą tomy.

Bycie odrzuconą w dzieciństwie (głównie przez matkę, rzadziej – rówieśników) czy porzuconą przez męża lub kochanka (wspomniany uraz), na łasce losu, bez środków bądź chęci do życia, to taki współczesny wariant pozytywistycznej Marty, pisała Krasowska. Zdaje się, że od czasu publikacji jej szkicu w „Tekstach Drugich” niewiele się zmieniło. Proza kobieca nadal realizuje postulat Kristevej o dekonstrukcyjnym stosunku literatury kobiecej wobec języka, który wynikać ma „z marginesowej pozycji kobiety w społeczeństwie” oraz jej „zdecentralizowanej, rozproszonej seksualności”. Zasadą czy treścią tak rozumianej literatury jest kompromitacja. A jej ambicją – emancypacja, odzyskanie kobiecego ciała i tożsamości, które uległy komodyfikacji. „Poprzez pisanie”, konstatowała w słynnym „Śmiechu meduzy” Hélène Cixous, „kobieta znowu zaistnieje ciałem, które jej więcej niż odebrano, bo sprawiono, że było dziwnie obce jej samej”.

Powołuję się na ten z lekka zmurszały kanon propagatorek idei écriture féminine, ponieważ znajduje on właśnie swoją kolejną realizację w powieści Frau Wolf „Kobiecość to syf i kropka”. Książka, której konstrukcja przywodzi na myśl „Nieważkość” Julii Fiedorczuk, składa się z historii czterech kobiet dorastających na tym samym podwórku. Andżelikę, Halinkę, Judytę i Madzię poznajemy w krótkiej retrospekcji, która z dziewczyńskiego punktu widzenia wykazuje wyższość lalki-bobasa nad pachnącą Peweksem, czekoladą i bananami Dżudi. Gdy już w drugim akapicie historii dowiaduję się, że „chłopaki nie chcą bawić się z nami w bobasy. Nie chcą wychodzić z nimi na spacer i dawać jeść, chcą być tylko przy tym, jak się robi dzieci, a to przecież nie jest takie najważniejsze”, mam niewesołe przeczucie, że dziewczynki Frau Wolf z tej opinii nigdy nie wyrosną.

Ubezwłasnowolnienie i uwięzienie w stereotypowej roli, raczej matki niż żony czy gospodyni domowej, a także frustracja erotyczna i zawodowa oraz choroba (wędrująca śluzówka macicy) – to główne tematy „Kobiecości”. Powieści dość schematycznej, zrealizowanej jakby pod dyktando starej recepty zamieszczonej w „Kilku uwagach” (doświadczenie negatywne + ciało + rodzina + seks + siostrzeństwo).

Matkofobia. Zgodnie z wykładnią Krasowskiej bohaterki Wolf posiadają matki, które zatruwają im życie. Nieobecni, umierający ojcowie (jak stary dyrygent spędzający całe dnie w słuchawkach – ojciec Madzi) oraz odpychające drobnomieszczanki, które wygodę synowych, ze względu na ich potomstwo, stawiają ponad dobro bezdzietnych córek – to standard rodziny reprezentatywny dla „Kobiecości”. W alternatywie dostajemy matki niedojrzałe, roszczeniowe (Anna). Zagubione dziewczęta, które w swoim „bazarowym życiu z dyskontu” dziecko próbują wykorzystać jako dodatkowe źródło dochodu (alimenty, zapomogi, pożyczki od znajomych). Świadome macierzyństwo obarczone jest paraliżującym lękiem (Halina).

Seks. O ile dla mężczyzn dramatem w tej materii jest co najwyżej impotencja, brak wzajemności bądź choroba weneryczna, pisała Krasowska, miłość erotyczna dla kobiecej bohaterki jest niewyczerpanym źródłem życiowej motywacji bądź frustracji. Bohaterki Wolf udają przyjemność, by zaspokoić własne ambicje (Andżelika). Czasem, choć nie bez ulgi, udają też, że prowadzą jakiekolwiek życie erotyczne. W końcu seks zużywa ciało (Halina). Z kolei wstydliwe, niepokojące fantazje seksualne, jak ta o brutalnym gestapowcu w mundurze Hugo Bossa, występują w parze z piętnującymi chorobami (Magda).

Siostrzane związki. Najciekawsze, bo demaskujące w powieści Wolf jest kilkanaście ostatnich stron, opis jednego z dziewczyńskich sylwestrów, podczas którego Halina i Judy na moment zbliżają się do siebie – na tyle, by się odsłonić. Rzecz w tym, że porozumienie między młodymi kobietami, mityczne siostrzeństwo, okazuje się równie nieosiągalne co nowatorskie, przełamujące schemat wybrnięcie z historii, którą opowiada Wolf. Szkoda.

„Współczesna powieść kobieca uwięzła, jak się zdaje, w przewlekłej fazie przejściowej, z której dziś próbuje znaleźć wyjście, nie zatracając wszelako tego, co w niej, jak dotąd, najwartościowsze: autentycznego związku ze społeczną sytuacją kobiety i jej życiowym doświadczeniem”, pisała dwadzieścia lat temu Krasowska.

Wyobraziłam sobie – myśli powieściowa Halina – że jesteśmy dwoma smrodliwymi bąkami ściskanymi przez jelita, przez to nasze sylwestrowe sam na sam. Naciskane coraz mocniej przez kiszki, w końcu musiałyśmy wystrzelić w powietrze, daleko od siebie, zanieczyszczając atmosferę metanem.

Cóż, „Kobiecość” – co zdaje się zapowiadać już sam zapierający tytuł książki – nie znajduje oczekiwanego przez Krasowską ujścia i nie wystrzeliwuje powieści kobiecej w powietrze. Zostawia po sobie co najwyżej tendencyjny, nie zwiastujący zepsucia atmosfery, smrodek. I stawia nad nim kropkę.

Author

Related Articles

Back to Top